„Kiedy nie wiesz jak wyrwać się ze spirali stresu i gonitwy myśli, pomyśl odwrotnie”
Jesień idzie..oj tak..zdecydowanie.. Poznaję ją, nie tylko po niższej temperaturze i spadających liściach. Ostatnio naszły mnie pewne przemyślenia odnośnie tej właśnie pory roku. Zauważyłam, że mój nastrój i wibracje zwykle znacząco lecą w dół wraz z nastaniem października. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego. Okey, sytuacja w kraju i na świecie nie jest optymistyczna to fakt, wokół same problemy i stresy. Odnoszę wrażenie, że dni mijają jak szalone, a ja jakbym stała za szybą. Pędzę, lecę, gonię swój ogon i wciąż nie nadążam. A jak nie nadążam to mam poczucie niezadowolenia, stresu i chaosu nad którym nie mogę zapanować. I tak spirala się nakręca, czuję się źle. Jakbym nic nie mogła utrzymać w garści. Trudno to opisać.
Zauważyłam, że kiedy jestem zestresowana i zmęczona, automatycznie zaszywam się w swoim bezpiecznym świecie i odcinam od kontaktów towarzyskich. W ten sposób staram się poradzić sobie ze stresem, przeczekać go. A może nawet ponadganiać tematy trochę, żeby w końcu wyjść na prostą. Tylko niestety tej prostej nigdy nie ma, wciąż jest coś. Jakaś zawalidroga..Okazuje się, że nie jestem w tym odczuciu sama. Że wiele osób tak ma.
Doszłam więc do wniosku, że to musi być jakiś mechanizm człowieka, że zawsze działa w ten sam sposób. Że jak przychodzi ten czas to automatycznie odsuwamy na bok wszystkie te rzeczy, które wcześniej sprawiały nam przyjemność. Nie wychodzimy z domu, nie wyjeżdżamy, rzadko nawet chce nam się wyjść na spacer, a drobne radości już nas nie cieszą. A nawet wydają się zupełnie nieważne i nie na miejscu. Bo przecież teraz mamy taki stres, że szkoda uwagi na takie nieistotne rzeczy. Nie mamy czasu. Tak, to najczęściej. Zamiast tego włączamy kolejny już, serial na netflixie, kładziemy się wcześniej spać wykonując przedtem tylko i wyłącznie niezbędne obowiązki.
Niestety nieświadomie tym działaniem sprawiamy, że nasz stan tylko się pogłębia. Radość z życia znacznie spada. Brak kontaktów z innymi, czyli brak życia towarzyskiego pozbawia nas inspiracji i zmiany punktu widzenia. Zaczynamy czuć się bardziej odizolowani i mniej energiczni. Nie zdajemy sobie sprawy, że to, co robimy działa na naszą niekorzyść.
Przetestowałam na sobie i okazuje się, że aby wyrwać się z tego stanu, muszę zrobić coś totalnie przeciwnego. Coś, co przyniesie mi radość, właśnie wtedy, kiedy czuję się najmniej na siłach by to zrobić. Coś, co da mi kopa energetycznego do wyjścia z tej spirali. Odwróci uwagę od tego co trudne i wydaje się sytuacją bez wyjścia. Wtedy nagle otwierają się jakieś drzwi. Energia wpada i pcha nas do przodu. Serio.
Jeśli tak jak ja, w momencie stresu i natłoku obowiązków czujesz jakbyś był/a pod ścianą to poniżej wypisałam pytania, które ja zadaję sobie i Ciebie też do tego zachęcam:
- Kiedy masz okres większego stresu i niezadowolenia, to czy zdarza Ci się odwoływać zaplanowane wyjścia z przyjaciółmi lub inne wcześniej planowane „umilacze” czasu ?
- Czy z trudem przychodzi Ci być w pełni obecną/ym, spędzając czas z rodziną lub przyjaciółmi?
- Kiedy masz czas wolny spędzasz go by nadrobić zaległości, zamiast odpocząć lub zrobić coś fajnego?
- Spędzasz większość wieczorów na kanapie, zbyt wyczerpany, by robić cokolwiek innego?
- Masz poczucie winy, jeśli nie skreśliłeś wszystkich rzeczy do zrobienia ze swojej listy?
- Kiedy w twoim życiu dzieją się dobre rzeczy, martwisz się, że zaraz wydarzy się coś złego?
- Czy to co się dzieje w kraju i na świecie, sprawia, że trudno ci snuć plany na przyszłość?
Jeśli na większość wyżej wypisanych pytań odpowiedziałeś/ aś tak, może właśnie powinienieś/powinnaś wprowadzić więcej drobnych radości do swojego życia? Jeśli wydaje Ci się, że nic Cię nie cieszy, zastanów się może jaka ostatnia rzecz, którą pamiętasz sprawiła Ci radość lub sprawiła, że na Twojej twarzy pojawił się uśmiech?
Ja uwielbiam oglądać memy i śmieszne filmiki, serio. Po nich zawsze pojawia się uśmiech na mojej twarzy (: ale żeby nie było, że znowu z telefonem, to lubię też włączyć muzykę, która zawsze poprawia mi nastrój. Spróbuj, co Ci szkodzi?
A jeśli nić, zupełnie nic nie działa, to może warto spotkać się z psychologiem lub psychoterapeutą? Podobno to też są ludzie i nawet mają fajne pomysły i narzędzia by pomagać (:
Dobrego dnia,
Marta