Dostałam na urodziny od przyjaciółki książkę Glennon Doyle „Nieposkromiona” i przepadłam. Tak wspaniale pisze o swojej drodze do miłości i wolności.
Każda z nas pewnie słyszała już na temat wyborów, utartych ścieżek i życiowych poplątań, które najczęściej są nam wpajane od dzieciństwa, a my automatycznie umacniamy je i trzymamy mocno jak kotwice. Wpisujemy się w schematy i definicje na temat samych siebie również przez pryzmat naszych życiowych ról. Wierzymy głęboko, że to one nas definiują. Żyjemy w ciągłym strachu, trzymając się tego, co znane bardzo kurczowo. Zamykamy przy tym oczy, zamiast stanąć ze sobą twarzą w twarz i odpowiedzieć przed sobą samą, na czasami bardzo trudne pytania. Również te dotyczące miłości. Miłości przede wszystkim do siebie. Nie egoistycznej, toksycznej, narcystycznej. Miłości dojrzałej, świadomej, głębokiej i tak silnej, że wzmacnia zamiast osłabiać. Buduje zamiast niszczyć. Miłości, która nie obnaża ale pokazuje nam świat zupełnie innym. Bez kontroli, oczekiwań i niedopowiedzeń. Miłości, w której nie zapominamy o sobie na rzecz innych. Miłości, która popycha nas do rozwoju, szukania pasji i spełnienia. Swojego własnego. Bo tylko wtedy możemy obdarować miłością innych. Możemy to zrobić, kiedy same jesteśmy pełne. Zapominamy o tym na codzień. W gonitwie myśli, obowiązków i planów porzucamy siebie. Miłość ma wiele twarzy. Miłość to życie. To błysk w oku, zapach, dźwięk. Miłość to dom. A dom jest tam, gdzie jesteśmy my. To zachwyt nad codziennością, to spokojnie wypita kawa i ciepły gest. To czułość i troska. Miłość ma swoje demony, ma wzloty i upadki ale najwspanialsze jest to, że się przytrafia, pomimo, że czasami nie jest dana raz na zawsze i wciąż musimy się jej uczyć..
„Może Ewa nigdy nie miała być ostrzeżeniem.
Może miała być naszym wzorem.
Miej pragnienie.
Zjedz jabłko.
Niech wszystko płonie”.
aut. Glennon Doyle, „Nieposkromiona” wyd. Sensus